Wysoki Sejmie!
Ze względu na stosunki zewnętrzne, ze względu na niesłychanie trudne położenie wewnętrzne, ze względu na zasługi pewnych osób zasiadających w obecnym rządzie, oświadczam, że stronnictwo nasze głosować będzie za wotum zaufania dla tego rządu. To jednak zupełnie nie zwalnia nas od rzeczowej i życzliwej krytyki postępowania obecnego rządu i od krytyki przeszłości. (Głosy: prosimy.)
Dzisiaj, niestety, w wielu wypadkach poddając refleksji i ocenie sposób postępowania poprzednich obcych, wrogich rządów i dzisiejszych, wielu ludzi przychodzi do tego przekonania: a jednak nic się nie zmieniło. Zmieniły się orzełki z dwugłowych na jednogłowe (Głos: bez korony!), bez korony i z koroną. Bardzo wielu z tych ludzi, którzy mieli i ciało, i duszę austriacką, albo duszę innego zaboru, z ludzi, którzy wysługiwali się obcym rządom, którzy nie tak dawno polowali na ordery, tytuły i pensję (Głosy: bardzo słusznie!), udawało przez dłuższy czas Polaków, Polaków niezwykle gorliwych, nie biorących niczego tak do serca jak przyszłość narodu, a jednak ci sami ludzie, dwa tygodnie przedtem, kiedy nie było jeszcze wiadomo czy Polska jako państwo powstanie, czy
Austria przestanie istnieć, zabraniali swoim podwładnym urzędnikom Polakom przemawiać po polsku, uważając to za zbrodnię. (Głosy na prawicy i w centrum: słuchajcie!) Jeżeli dzisiaj od tych ludzi, stojących na stanowiskach naczelnych i podrzędnych, zależeć ma regulowanie naszego życia i przyszłości, to musimy pod znakiem zapytania postawić naszą przyszłość, a co najmniej uporządkowanie naszych stosunków wewnętrznych. (Głosy: dużej miotły! Oczyścić!) Jeżeli ma się czyścić, to powinno się czyścić należycie. (Głosy: bardzo słusznie! Zacząć od góry! Od dołu! Od starostów!) Niektórzy panowie mówią, że powinno się zacząć od góry, inni, że od dołu, a inni jeszcze, że od starostów. Ja sądzę, że trzeba od razu zacząć od jednych, drugich i trzecich. Do kategorii tych urzędników należą oczywiście i ci wszyscy, których panowie wymienili. Nie mówię tego dla efektu, lub aby się wygadać, ale stwierdzam faktyczny i istotny stan rzeczy; ostrzegam, że w razie ich pozostawania wytworzyć się musi ferment niebezpieczny, który słabe podwaliny państwa wysoce naruszyć może. (Brawa).
Warszawa, 22 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Chcemy mieć ładną wieś polską i do tego dążymy, ale wiemy doskonale, że zanim akcja w tym kierunku doprowadzi do jakiegokolwiek rezultatu, to znaczna część ludności z poza [sic!] grobu jedynie patrzeć na to będzie. Ponieważ chcemy budować dla żywych, a nie dla umarłych, dlatego musielibyśmy za taką pomoc techniczną od razu serdecznie podziękować. (Głosy: dziękujemy!) Żądamy pomocy zupełnie innej i stoimy na stanowisku, że jakkolwiek państwo nie może w tej chwili wydawać sum wysokich, jednak musimy powiedzieć jasno i otwarcie, co państwo może robić, a nie może ono robić nic innego, jak starać się utrzymać przyszłość i utrwalić byt tej ludności w chwili, kiedy ludność ta została zrujnowana.
Dlatego też nasze stanowisko jest takie, że odbudowa musi być przeprowadzona na koszt państwa, a nie na koszt zrujnowanych wojną. Rzeczą rządu jest wchodzić w międzynarodowe układy, to nie mogą jednak czekać właściciele zrujnowanych gospodarstw i zrujnowane rodziny, bo to wszystko należy do rządu, należy do całości. (Brawa).
Warszawa, 22 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Jeżeli mamy mówić jeszcze o stosunkach wewnętrznych, to trudno nie zwrócić uwagi na fakty, które w oczy wpadają. Powiedziałem, że polityki zagranicznej tykać nie będę. Ale chciałbym powiedzieć o tym, co się wewnątrz kraju dzieje, to jest o stosunku naszych władz do rozmaitych cudzoziemców szkodliwych, którzy dotąd na ziemiach polskich mieszkają i nie tylko są przez władze polskie tolerowani, ale bardzo często uprzywilejowani. (Głosy na prawicy: słuchajcie, słuchajcie!) Do tego czasu ogromna większość posterunków dawniejszej żandarmerii, dzisiejszej straży ziemskiej, obsadzona jest przez Rusinów. (Głosy: hańba!) Kierownicze posterunku obsadzone ludźmi, którzy teraz mszczą się w sposób bezprzykładny na ludności. Są przeważnie Ukraińcy i na każdym kroku to okazują. Komendantami wyższymi czy powiatowymi, czy stojącymi nawet na wyższych stanowiskach, są bardzo często ci Austriacy, którzy się dzisiaj przedzierzgnęli i przyoblekli w skórę Polaków, ci sami, którzy gdyby się jutro utworzyło inne jakieś państwo, z lekkim sercem poszliby do niego na służbę. I tu rozpoczyna się ta orgia nadużyć, nadużyć, jakie były za czasów dawnych rządów, a nawet nadużyć spotęgowanych. I tu my się musimy zwrócić do kierownika tego działu, pana ministra spraw wewnętrznych, ażeby zwrócił baczną uwagę na to, by w chwili gdy się prowadzi wojnę, ludzi należących do obcej narodowości nie dopuszczał do wyższych urzędów, gdyż to szkodzi państwu niesłychanie. Trudne jest do pojęcia i tylko w Polsce możliwe, żeby cudzoziemcy mieli możność piastowania urzędów. (Głosy na prawicy: nawet w wojsku!)
W naszym kraju dużo wybitnych stanowisk i znacznych majątków posiadają także Czesi, i z chwilą, kiedy Czesi dokonali zdradzieckiego napadu na Śląsk, z chwilą, kiedy w sposób zbójecki to zrobili, z tą samą chwilą właśnie nastąpił niesłychany rozgardiasz. Panowie starostowie, komisarze i rozmaici inni urzędnicy nie wiedzieli, co z tym robić: czy Czechów aresztować, czy internować, czy też otoczyć jeszcze lepszą opieką. W rezultacie nic nie zrobili.
Mamy dowody, że Czesi jak dawniej postępują, jak dawniej majątki robią i kpią w żywe oczy z nieudolności Polaków, a my się temu przypatrujemy z największą niezaradnością. Nie w celach odwetu, ale dla prostej ostrożności ludzi tych powinniśmy usunąć, gdy są oni szpiegami i pracują dla własnego narodu w sposób jak najlepszy, przygotowują materiały, które niezawodnie nie wyjdą nam na korzyść. Np. rozmaici wielcy panowie trzymają u siebie tych cudzoziemców jako nadleśnych, rządców itp. Czyż Polaków nie ma, by te zadania spełniali? I to najsmutniejsze, że na to wszyscy patrzą, tak jakby to zupełnie nikogo nie obchodziło. Są to rzeczy szkodliwe, ale rzeczy dowodzące, że administracja tak się rozlazła, że trzeba będzie jakoś ją skupić, że trzeba będzie ludziom przypomnieć obowiązek, a tych, którzy obowiązków swych nie spełniają, po prostu napędzić. (Brawa i oklaski)
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
W ciężkim położeniu jest również kolejnictwo. Dzięki temu, że nasz wróg ustąpił tak szybko, zostało się trochę parku kolejowego, którym rozporządzamy. Jeśli do tej pory na wielu stacjach nie wprowadzono nawet biletów, jeśli urzędnicy – nie posądzam ich ale nie chciałbym, żeby mieli pokusy – wypisują sami bilety bez żadnej kontroli, nawet bez kalki na dowód, że bilet wydano, to nie wiadomo, czy pieniądze idą do kieszeni urzędników, czy do skarbu państwa. Również stwierdzić trzeba, że wysokość cen jazdy koleją, szczególnie w Królestwie Polskim, doszła do takiej niebywałej wysokości, że jeżdżą jedynie ci, którzy muszą, choćby to ich miało zrujnować, ludzie zaś, którzy by chcieli jechać nie dla przyjemności, lecz dla korzyści swojej i swojej rodziny, nie mogą kolei używać, bo jest za droga. Niejednokrotnie jest przepełnienie, ale bardzo często idą wagony próżne. Czy nie można by tych anormalnych stosunków uregulować?
Warszawa, 22 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Gdy mówimy o poczcie, to się mówi o czymś, co określić trudno. (Wesołość). Poczta zaczyna się i kończy na skrzynce pocztowej i urzędniku, który siedzi w biurze, ale gdyby kto chciał nadać list lub telegram, może uczynić to ten tylko, komu na załatwieniu sprawy nie zależy. Dostajemy listy wysyłane przez pocztę polską. Ładna i przyjemna rzecz! Ale dostajemy listy z miejscowości oddalonej o parę mil - za parę tygodni. Jeśli wysyłamy jakiś telegram, to idzie taką samą droga, tak, że często ludzie pomagają sobie piechotą (wesołość), bo wiedzą, że to jest droga prędsza i pewniejsza. Czy to jest winą urzędników, czy całego aparatu, nie wiemy. Wiemy tylko, że istnieją anormalne stosunki, i to powinno być usunięte jak najprędzej. (Głosy: winien Arciszewski) Nie chcę odbywać sądu ani nad p. Arciszewskim, ani nad obecnym kierownikiem poczty. Chodzi mi o rzecz, a winowajcy niech sami to do siebie zastosują. (Brawa)
Wysyłanie listów i telegramów kosztuje. Dawniej mieliśmy kontrolę w postaci marek. Do dziś jednak rząd polski nie zdobył się na wprowadzenie marek (Głosy: ale marki już są). Chodzi nie o to, żeby były, ale żeby był z nich użytek. Poczta i telegraf kosztują, ale koszty te powinny się opłacać. W stosunkach austriackich opłacały się one, ale czy się obecnie opłacają, nie wiemy; to jednak wiemy, że wysyła się listy opłacone lecz bez marek i tylko od sumienności urzędnika zależy, czy te pieniądze da państwu czy weźmie sobie. Naszym życzeniem jest, by te nienormalne stosunki usunąć.
Warszawa, 22 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Aparat aprowizacyjny pozostawia bardzo wiele do życzenia (Głosy: ale chłopi z głodu umierają. Nie ma tego aparatu!) Słyszałem, że jest, a nawet mogę podać jego adres. Mówię o aparacie, a nie o żywności, bo i przy aparacie można także z głodu umrzeć. Trzeba mieć wzgląd na stosunki, w jakich się żyje, ale to, co się dotąd robiło, nie może być ani pochwalane ani w dalszym ciągu cierpiane. Wiemy, że do dziś jeszcze są ludzie gromadzący olbrzymie zapasy żywności, zboża i innych produktów, ale dowiadujemy się o tym dopiero z odbytych rewizji i ze skutków tych rewizji. Jeżeli chcemy nabyć poszczególne artykuły, czy to zboże, czy cukier, czy inne, zawsze je dostaniemy, jednak nie od urzędu aprowizacyjnego, lecz od tych, którzy aprowizacji nie prowadzą. Dostanie się je po cenach wygórowanych, paskarskich, które rujnują tego, który musi te towary nabyć, ale częstokroć ostatni grosz na to wydaje. Brak kontroli, brak zastosowania środków zapobiegawczych musiał doprowadzić do tych anormalnych stosunków, które powinny być jak najprędzej usunięte.
Warszawa, 22 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Polska na szczęście jest krajem, który posiada rozmaite materiały i minerały i to wszystko, co do życia jest potrzebne. Mamy obfitość węgla, ale mamy przy tym dziwne zjawisko, że węgiel jest w kopalniach, że mają go rozmaici handlarze, którzy biorą ceny paskarskie, a ludzie prywatni i instytucje tego węgla za żadną cenę dostać nie mogą. A tak jest szczególniej w Galicji. Szkoły tam stanęły. Młodzież rzucona na pastwę zdziczenia w czasie długiej wojny, teraz wskutek tej niezaradnej gospodarki znowu nie może się uczyć, i dalej dziczeje, bo szkoły musiano zamknąć z powodu braku opału. Sam dostałem listy w tej kwestii z rozmaitych okolic kraju, mówię tutaj o Galicji Zachodniej. Powinniśmy przeciw zastosować jakieś środki zaradcze, ludzie powinni poczuć rękę rządu, dotąd tego nie było, więc sądzę, że się to niezadługo poprawi.
Warszawa, 22 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Obecnie żyjemy w czasach ciężkich. Jesteśmy krajem złupionym przez obcych, państwem, prowadzącym wojnę, a więc mającym olbrzymie zapotrzebowanie, mimo tego musimy myśleć i o przyszłości. Stan jest rozpaczliwy. Ziemie zostały wyniszczone, zrujnowane i wyjałowione, zbiory przeszłoroczne nie tylko były liche, ale w wielu powiatach przepadły. Jeżeli zawczasu nie pomyślimy o środkach ratowniczych, jeżeli wcześniej nie wystaramy się o nasiona zdrowe, zdatne do siewu, to ogromne połacie kraju będą nie zasiane. Tego ludność sama sobie nie zrobi, tego nie zrobią towarzystwa, które tam pracują i są bardzo często jednostronne, ale to musi zainicjować i przeprowadzić rząd. Nie można wymagać rzeczy niezniszczalnych, ale można żądać tego, co w tej chwili jest rzeczą konieczną - a więc wewnętrzny rozdział ziarna, unikając separatyzmu dzielnicowego, powinien być pierwszym zadaniem rządu, który powinien mieć co do tego przygotowany materiał, powinien się dowiedzieć, ile jest morgów do obsiania tego zboża, ażeby wiedzieć, co z resztą zrobić. Zaczynając gospodarzyć u siebie, powinniśmy gospodarzyć dobrze, a to, co się dotąd robiło, nie jest gospodarką planową, nie może być cierpiane i prolongowane. W tym wypadku zdaje mi się, że rząd spełniłby swój obowiązek w sposób odpowiedni spełniając te życzenia, które nie są życzeniami naszymi, ale ogółu.
Warszawa, 22 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
W imieniu Klubu Ludowego PSL „Piastowców" mam zaszczyt złożyć następującą deklarację:
Wchodząc do pierwszego sejmu polskiego jako przedstawiciele warstwy ludowej, wyrażamy przede wszystkim naszą niewypowiedzianą radość, że nam opatrzność dała doczekać tej wielkiej chwili, jaką dziś przeżywamy, kiedy rozdarte przez mocarstwa zaborcze państwo polskie zrasta się w jedną nierozdzielną organiczną całość, a Sejm obecny jest wyrazem tego zjednoczenia. Brutalni i butni rozbiorcy państwa polskiego leżą dziś pokonani lub rozbici, a na gruzach ich potęgi powstaje wolna Polska. Zbrodni rozbioru państwa polskiego naród polski nigdy nie uznał, a pierwszy Sejm Polski wskrzeszonej Rzeczypospolitej stwierdza uroczyście, że wszystkie rozbiory Polski były gwałtem, dokonanym przez chciwych i podstępnych wrogów na osłabionym chwilowo państwie polskim, gwałtem, który zemścił się krwawo na nich samych i całej Europie. Składamy głęboki hołd cieniom i duchom naszych bohaterów, którzy od dnia rozdarcia naszego państwa aż po dzisiejszą chwilę o państwową niepodległość Polski walczyli. Ta niezmierna radość, jaka przepełnia serca i dusze całego narodu, jest uczuciem górującym ponad wszystko, nawet ponad troski i gorycz z powodu męczarni i krwi, z jakiej wyłania się zjednoczona Rzeczpospolita Polska.
Jesteśmy gotowi poświęcić wszystkie nasze siły, krew, pracę i trudy, aby powstająca Rzeczpospolita Polska, której podwaliny będziemy zakładać, była mocna, trwała, potężna i niezniszczalna. Rękojmią jej mocy będzie to, że będzie ona republiką ludową i państwem pracy bo innym nasze państwo być nie może. Wytężymy nasze siły przede wszystkim w tym kierunku, aby złączyć wszystkie dzielnice i ziemie polskie w jedną nierozdzielną całość państwową z własnym wybrzeżem morskim. Państwo Polskie musi mieć te granice, jakie mu zakreślił trud walki i kulturalnej pracy naszych przodków. Z ludami bratnimi chcemy postawić i utrzymać nasz stosunek jak równi z równymi i wolni z wolnymi. Cudzych ziem i ludów zabierać nie chcemy, ale swoich i na zagładę nie oddamy. Nie damy sobie wydrzeć ani Lwowa ze Wschodnią Galicją, ani Śląska z Cieszynem, ani Orawy i ziemi Spiskiej, ani ziem polskich dawnego zaboru pruskiego z Poznaniem i Gdańskiem, ani naszych ziem wschodnich z Wilnem, jako nieoddzielnych części naszego państwowego organizmu. Żadnych krzywdzących układów w sprawie naszego terytorium i naszego ludu nie uznamy.
Warszawa, 22 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wysoki Sejmie!
Żałować może należy, że nad sprawą poruszoną tym wnioskiem zaczynają się debaty w tej cokolwiek podnieconej atmosferze. Uważam jednak, że należy tu niejedno powiedzieć i wytknąć bez względu na to, czy się to komuś podobać będzie, czy nie. Jak naród polski w ogóle, tak armia polska w szczególności ma dziś bardzo ciężkie i trudne zadanie do spełnienia. Gdy naród polski z jednej strony jako całość ma wykazać swoją tężyznę, zdolność organizacyjną, polityczną i dyplomatyczną, tak z drugiej strony armia ma wykazać zdolność militarną, ma obronić granice Ojczyzny.
[...] A jeżeli żołnierz i armia mają spełnić swoje ciężkie zadanie, to przede wszystkim ten żołnierz musi być i syty i odziany, i uzbrojony. Do walki nie staje się ani z żołądkiem pustym ani z pustymi rękoma. Zaopatrzenie być musi i armia musi dostać takie wyposażenie, jakie jej się należy. Państwo jest ubogie, tego zaprzeczyć się nie da, ale powinno się na to zdobyć, by dać każdemu żołnierzowi wszystko, czego potrzebuje, aby mógł spełnić swoje obowiązki. Armia musi być źrenicą narodu, armia musi być z narodem związana i pomiędzy nią a społeczeństwem nie może panować jakikolwiek separatyzm.
[...]
Jeżeli armia ma spełnić swoje zadanie, a spełni je niezawodnie, to z drugiej strony armia nie może być zamkniętą kastą, lamusem, do którego składa się rozmaite graty, już niepotrzebne. Nie chcę wymieniać nazwisk, ale zwracam ogólną uwagę odpowiednim czynnikom na różne indywidua, które niedawno starały się gnębić żołnierza, dlatego że dla armii i dla państwa obcego w myśl ich wskazówek nie pracował, a które dzisiaj są przełożonymi tego żołnierza. Żołnierz musi wiedzieć, za co walczy, za co ginie, ale musi darzyć swojego dowódcę zaufaniem, a dowódca musi na to zaufanie zasłużyć.
Warszawa, 27 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wysoki Sejmie!
[...]
Zdajemy sobie sprawę z tego, że jeszcze nie jesteśmy w takim położeniu, ażebyśmy mogli z całym spokojem w przyszłość spoglądać. Wiemy, że ci sami sąsiedzi, którzy nas rozdarli, żyją, i jakkolwiek tu i ówdzie zostali osłabieni, i jakkolwiek dotychczasowa ich budowa została zwichnięta i nadłamana, to jednak rządy pozostały te same i została chęć zemsty i odwetu. Zemsta żyje i może się spotęgować, dlatego zrozumiałym jest, żeby się przeciwko temu o ile możności przygotować. Siły nasze dotychczasowe może jeszcze nie są w stanie temu zapobiec i dać sobie radę; o tyle może są za słabe, że do tego czasu jeszcze się nie ugruntowały.
[...]
Chciałbym żeby się te siły, które posiadamy nie wyzyskane, skonsolidowały i wzbudziły respekt u naszych sojuszników. Nie byłby to bowiem sojusz naturalny, gdyby kto do nas, bardzo życzliwy nawet, przychodził w roli opiekuna po to, żeby ochronić swym płaszczem biednego pupila. Ani honor, ani interes narodu tego nie dyktują, i musiałoby to wyjść na szkodę tylko, bo nawet ci sami sojusznicy nie mogliby nas poważać, gdyby się o naszej sile nie przekonali. Zupełnie słusznie powiada w motywach swoich Komisja zagraniczna, że chce przeprowadzić sojusz polski z wielkimi demokracjami Zachodu. Zupełnie słusznie, ale jeżeli sojusz ma być trwały, to Polska musi być również demokracją, i to nie na papierze, lecz demokracją w rzeczywistości. Demokracja nie polega na gnębieniu pewnych klas przy pomocy nawet obcych, ale polega na tym, aby wprowadzić równe prawa i obowiązki dla wszystkich obywateli. My też czego innego nie żądamy. To się dotąd nie stało, a to się stać powinno.
Warszawa, 26 marca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wysoki Sejmie!
Żałować wypada, że sprawa całkiem materialnej natury przeszła zupełnie na grunt inny i niektórzy chcieli z niej zrobić rzekomą walkę przeciwko duchowieństwu a nawet religii prowadzoną.
Chciałbym oświadczyć w imieniu stronnictwa, do którego należę, a sądzę, że mogę to uczynić w imieniu innych włościan, że ci, którzy stawiali sprawę w ten sposób, jak mieliśmy sposobność słyszeć, nie myślą wcale o jakiejkolwiek walce z duchowieństwem, a tym mniej z Kościołem, albo z religią.
Sprawę tą stawiamy zupełnie osobno i nie chcielibyśmy, aby ci, w których interesie materialnym leży obrona, mieszali ją z czym innym. Nie ma najmniejszego powodu w tej chwili, aby walczyć z duchowieństwem na tym tle. Walka ta była, walka ta trwa może w mniejszej mierze, nie była jednak nigdy przez nas wywoływana i wywoływana nie będzie. Obrona nasza jest objawem całkiem naturalnym i nikt w tej Wysokiej Izbie nie może prawa obrony temu, kto jest napadnięty, odmówić.
Jeżeli ktokolwiek w tej chwili, wysnuwając wnioski z tej kampanii, jaka się prowadzi, chciałby czynić chłopu zarzuty, jakoby ten prowadził walkę z Kościołem katolickim, to by się grubo mylił, lub zupełnie świadomie sprawę fałszował. Co innego jest interes ziemski, interes materialny, a całkiem co innego interesy Kościoła i religii. Kościół i religię uważamy za rzecz nietykalną, do której nikt nie ma prawa się mieszać, ale nie możemy pozwolić na to, ażeby sprawy majątków pewnych osób utożsamiać z prawami Kościoła. My to rozróżniamy, i chcemy, aby w ten sposób i drudzy rozróżniali.
Warszawa, 25 czerwca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Naród polski, który po ciężkiej wiekowej niewoli uzyskał upragnioną wolność, zdaje sobie dokładnie sprawę komu i w jakiej mierze zawdzięczać to powinien. Nigdy on tego nie zapomni, że niepodległość i zjednoczenia w wielkiej mierze zawdzięcza bohaterskim armiom sprzymierzonym, nigdy nie zapomni usług jakie oddała mu wielkoduszna Francja, potężne Stany Zjednoczone Ameryki, których prezydent pierwszy podniósł hasło Polski Zjednoczonej i Niepodległej, niezłomna Anglia, od dawna węzłem braterstwa związana z Polską, państwo włoskie, jak też i inne państwa sprzymierzone.
Będę jednak pomny niedalekiej przeszłości, za największe dobro swojego państwa uważam jego niezawisłość zupełną pod każdym względem, jako najpewniejszą gwarancję swojego bytu i rozwoju. Z żalem tedy musimy stwierdzić, że niezawisłość ta nie przypada od razu w udziale wszystkim ziemiom niezaprzeczenie polskim, że o niektórych, dla państwa polskiego koniecznych, decydować ma dopiero plebiscyt, a są i takie niezaprzeczenie polskie obszary, które pozostały nadal pod obcą przemocą. Niezawisłość tą narusza dalej w wysokim stopniu wprowadzenie do traktatu pokojowego postanowień wyjątkowych, suwerenności państwa polskiego uwłaczających. Do tych między innymi należą zneutralizowanie Wisły i z góry narzucone prawa dla mniejszości narodowych. [...]
To są między innymi powody, które stronnictwo nasze zmuszają do oświadczenia się przeciw treści traktatu zawartego pomiędzy Polską, a mocarstwami głównymi, mając niezłomną nadzieję, że zmiany konieczne dla naszego państwa w traktacie tym zostaną w przyszłości przeprowadzone.
Warszawa, 31 lipca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Stwierdzić chcielibyśmy to cośmy mówili już niejednokrotnie, że dotychczas mimo wszystko, co się robi i co się mówi, wiele organów władzy nie tylko nie uważa za stosowne zmienić swego postępowania na lepsze, lecz rozzuchwalając się, postępowanie wobec ludności w wielu wypadkach zmieniło na gorsze. Podwładne organy władz, mam tu na myśli służbę bezpieczeństwa, doprowadzają bardzo często do tego, że tej władzy trzeba się strzec, że trzeba przed nią uciekać, trzeba się mieć na ostrożności. Nie chcę uogólniać tego faktu, ale przywodzę to na pamięć, że nie dalej jak dwa tygodnie temu w okolicy Brzeska nie kto inny obrabował wracających z jarmarku kupców, jak służba bezpieczeństwa. Ta sama służba, która miała na celu do rabunku nie dopuścić, sama się tego dopuściła, przykładając karabiny do głowy napadniętym. Ta sam służba bezpieczeństwa umiała nie dopuścić do odbycia zebrania poselskiego, zabraniając poinformowania obywateli o tym, co się dzieje w państwie. Ta sama służba bezpieczeństwa zamiast dawać ochronę opłacającym podatki obywatelom, którzy się powinni cieszyć wolnością w państwie, dopuszcza się gwałtu i kradzieży Śledztwo wykryje, kto to był, ale czy tak, czy inaczej, demoralizacja poszła tak daleko, że dzisiaj każdy obywatel patrzy na te organy, które mają inne zadanie, niż dopuszczanie się podobnych czynów jak na dziwowisko.
Warszawa, 3 października
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Jeżeli chodzi dzisiaj o to, ażeby do pewnego stopnia zróżniczkować wartość rozmaitych klas – bynajmniej nie chcąc nikomu wyrządzić krzywdy lub obrazy – to panowie przyznają, że chłopi są dziś tą klasą, która najmniej się dała wypchnąć z dawnego koryta pracowitości. (Brawa). Pracują, jak pracowali. Nawet ci, którzy byli długo na wojnie, o ile powrócili przynajmniej z kawałkiem zdrowia, bo nie z całym, zaprzęgli się do roboty, nie pytając się, o której godzinie praca się zaczyna i o której się kończy. (Oklaski na prawicy i w centrum).
Rozumiemy doskonale, nie uwłaczając nikomu, że jeżeli mamy odrodzić państwo, jeżeli chodzi nam nie o to, aby stanąć na szczycie potęgi, ale aby egzystować i żyć, to największą dźwignią odrodzenia jest nim maximum pracy. (Brawa). Nie każdy może czyni to z idealnych pobudek, ale z pobudek konieczności, bo przyroda i stosunki zmuszają go do tego, że jeśli ten chłop chce egzystować i nie zginąć, to musi pracować, czyni, czynić to będzie i jeśli dzisiaj wraca do togo koryta pracy mrówczej, to mam nadzieję, że stamtąd ten przykład rozszerzy się na wszystkich. Nie mamy nic przeciwko temu, ażeby uregulować w sposób należyty byt robotnika. Prawa obywatelskie muszą być równe dla niego, byt jego musi być uregulowany i zabezpieczony, bo mu się to wszystko, jako równemu obywatelowi kraju należy.
Warszawa, 3 października
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wysoki Sejmie!
[...]
Przede wszystkim rząd, jako ten, który kieruje, a przynajmniej ma kierować państwem, powinien mieć program jasny, zdecydowany, obowiązujący rząd w całości, jak niemniej każde poszczególne ministerstwo. Na różnych komisjach, co z przykrością muszę zaznaczyć, widzieliśmy, że przedstawiciele poszczególnych ministerstw występowali przeciw sobie, nie mówię czy w sposób więcej, czy mniej przyzwoity, ale mieliśmy przed sobą to widowisko, przez samych przedstawicieli rządu stwierdzone, że rząd nie idzie razem, że nie ma programu, że nie panuje tam jednolitość poglądów, czyli że, robota musi być chaotyczna, co za tym idzie zła i szkodliwa.
[...]
Największym może grzechem tego rządu jest bezustannie wzmagający się bezład i zamieszanie w dziedzinie administracji. Temu nikt nie zaprzeczy i zdaje się rząd sam nie zaprzeczył, ale owszem przyznał się do tego. Zwracam szczególną uwagę na to, albowiem jestem przekonany, a zdaje się, nie jest to moje odosobnione przekonanie, że jeżeli tak dalej pójdzie, jak idzie w tej dziedzinie gospodarki, to możemy się zbliżyć szybkim krokiem do rozluźnienia i do katastrofy. Główna wina tkwi w samym rządzie. Przede wszystkim obowiązkiem rządu, jako władzy i organu wykonawczego, mającego wszelkie prawa i prerogatywy, jest wykonywanie ustaw sejmowych.
Chciałbym się zapytać w tej chwili, czy którakolwiek ustawa przez Sejm uchwalona wykonana została przez rząd już nie w całości, ale choćby w części. (Głos z lewicy: ustawa wyjątkowa). Nie wiem czy i ta w całości.
Warszawa, 25 listopada
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wszyscy jesteśmy z uznaniem dla armii i kochamy ją największą, na jaką się możemy zdobyć miłością, ale zdaje mi się, że nie chcemy ani kochać, ani też cierpieć różnych nadużyć. Nie mówię tu o całości armii, mówi się o poszczególnych funkcjonariuszach, o pewnych ludziach i trzeba jednak dotknąć tej rany, która chociaż niedawno się zaczęła, jest jednak ropiejącą i powinna być jakimś radykalnym środkiem uleczona. Wiemy, że los Polski, że nasza przyszłość jest dziś w rękach armii i dlatego każdy, któryby nie zrobił wszystkiego, co należy, ażeby jej pomóc, aby ją odziać, popełniłby jak największe wykroczenie. Ale każdy członek tej armii, który zohydza tę armię nieodpowiednim swym postępowaniem, robi jej krzywdę, na którą ona nie zasługuje, a ponadto czyni krzywdę społeczeństwu samemu. Pragnę zaznaczyć, co jest zgodne z prawdą, że dopiero w chwili, kiedy zima była już za progiem, pan wiceminister przyszedł na komisję, na której i ja byłem obecny jako członek, i powiedział, że armia jest naga i bez obuwia. Czy to wystarczy dla odziania armii, tego nie wiem, ale to wiem, że ten, którego obowiązkiem było dopilnować, żeby armia nie była naga i bez obuwia, wiedział doskonale, że komisja nie ma na składzie ani mundurów ani butów, wiedział doskonale, że trzeba było to zakupić gdzie indziej i zakupić wcześniej, a to się nie stało.
Warszawa, 25 listopada
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
[...] gdy w kraju coraz głębiej rozlewały się armie sowieckie, a w państwach Zachodu rozwijała się coraz szerzej wroga Polsce agitacja, starająca się zwrócić całe narody przeciw nam, rząd, powstały z woli wszystkich stronnictw, mając za sobą zjednoczony w chwili niebezpieczeństwa i opuszczenia cały naród, jął się pracy, aby ratować niepodległość.
Wisząca nad państwem katastrofa, grożąca utratą niepodległości, wzbudziła w narodzie „cud jedności". Wszystkie serca uderzyły jednym potężnym akordem: „Do broni!". Szlachetna i bohaterska, bo najgłębiej zawsze czująca, młodzież nasza zerwała się i poszła na ochotnika ratować Ojczyznę. Samorzutnie tworzyły się pokaźne zastępy ochotników. Inteligencja polska spełniła swój patriotyczny obowiązek. Apel rządu, wystosowany do ludu polskiego, odbił się potężnym echem w masach włościańskich i robotniczych, które czynem udowodniły, że nie tylko praw umieją żądać, ale i bronić państwa, gdy tego zajdzie potrzeba.
[...]
Stolica państwa, pełna zapału, zachowała wobec wroga w decydującym momencie godność i spokój, od których w znacznej mierze zależał szczęśliwy wynik wielkiej bitwy. Wysiłkiem wspólnym wszystkich warstw stworzył się „cud nad Wisłą". Naczelne Dowództwo nasze, przy wybitnym współudziale generała Weyganda, zasłużonego przedstawiciela rycerskiej Francji zużytkowało w genialny sposób entuzjazm narodu, ofiary i niezłomną wole obrony. W chwili, gdy wielu zdawało się, że katastrofa była nieuchronna, gdy wróg stał już pod murami Warszawy, Torunia i Lwowa, ruszyły polskie zastępy pod dowództwem Naczelnego Wodza do walki. Ruszyły i – zwyciężyły.
Żołnierze zmęczeni, często mało wyćwiczeni, często źle zaopatrzeni, choć nieraz bez butów i odzieży, runęli na wroga i rozgromili jego zastępy, zmiażdżyli jego potęgę, odrzucili go precz i uratowali państwo.
Warszawa, 24 września
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
[...] bez wątpienia dzień najradośniejszy w krótkiej, bo niespełna dwuletniej naszej niepodległości narodowej [...]. Na podstawie tych preliminariów w Rydze Polska uzyskała na wschodzie, na wschód od linii Curzona z okresu byłego imperium rosyjskiego, obszar ziemi nie mniejszy niż 130 tys. km2 z ludnością — już po odliczeniu strat spowodowanych wojną — przeszło 5-milionową [...]. Radość nasza z rezultatu osiągniętego w Rydze jest tym większa, że rezultat ten mamy do zawdzięczenia przede wszystkim sobie.
15 listopada
Traktat ryski 1921 roku po 75 latach. Studia pod red. Mieczysława Wojciechowskiego, Toruń 1998.
Stanowisko PSL musiało ulec zasadniczej zmianie z chwilą, gdy cały naród uświadomił sobie, że fundament siły państwowej stanowi dziś lud. PSL weszło do Sejmu Ustawodawczego z 33 mandatami.
Dziś Klub posłów PSL liczy 85 członków. Zarzucano nam niejednokrotnie zbytnią partyjność; nie słowami, ale czynami stronnictwa zadało kłam tym zarzutom. Każdy, kto nie jest krótkowidzem musi sobie zdać dziś sprawę z tego, że państwo nasze walczy jeszcze z dużymi brakami. PSL, które przyjęło odpowiedzialność za państwo, musi sobie uświadomić, że obecnie rozpoczyna się dla niego, jak dla państwa, nowa era, era pokojowej pracy. Zmiażdżenie bolszewików, w czym lwia część zasługi przypada chłopu polskiemu było ostatnim okresem zmagań wojennych.
Traktat w Rydze zapewnił państwu możność normalnej pracy pokojowej. Pokój może być zagwarantowany tylko własną siłą narodu i sojuszami i innymi państwami. Sił w narodzie nie brak, a na drogę sojuszów wprowadziły nas korzystne układy wojskowe i polityczne z Francją, oraz układ z Rumunią. [...]
Zdobyliśmy wiele, zdobędziemy i resztę. Naród złożył dowód ogromnej ofiarności, składając w ostatnich czasach z góra 200 milionów na cele Górnego Śląska. Wynik plebiscytu nie był niespodzianką wobec przekupnej agitacji i niesłychanej propagandy niemieckiej. Ostatecznego załatwienia sprawy górnośląskiej możemy oczekiwać ze spokojem, bo opierając się na wyniku plebiscytu, możemy mieć pewność, że znaczna część Śląska zostanie przyznana Polsce.
Kraków, 3 kwietnia
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
W obliczu przyszłych doniosłych zadań, jakie czekają państwo i PSL, musimy wpoić w siebie przekonanie, że interesy jednostek muszą zejść na drugi plan wobec interesów państwa.
Z okresem pokojowej pracy musimy się zabrać do robienia porządków wewnętrznych. Kraj nasz jest mocno zaśmiecony. By uprzątnąć te śmieci trzeba dużej i mocnej miotły. Gruntownej reformy wymaga nasza administracja; jak najrychlejszej, jak najenergiczniejszej poprawy wymaga gospodarka skarbowa, bo dotąd w sprawach finansowych nie możemy wiązać końca z końcem. Jedną z wielkich reform, od których zależy przyszły rozwój państwa, jest reforma rolna.
PSL wysunęło jej projekt i ono ją w Sejmie przeprowadziło. Nie kierowało się przy tym pożądliwością ziemi, lecz w pierwszym rzędzie interesem państwa, którego szczęśliwą przyszłość można oprzeć tylko na chłopie, posiadającym dostatni warsztat pracy. Dzieło, przez nas podjęte, musimy doprowadzić do końca. Ziemię musi dostać ten, kto ją uprawić i utrzymać potrafi. Tylko przez rozumne i pełne wykonanie reformy rolnej utworzyć będziemy mogli najsilniejszy fundament państwa i przestaniemy sprowadzać do kraju zboże, bo znajdziemy je nawet na eksport, podczas gdy dziś do aprowizacji dopłacamy rocznie 17 miliardów marek.
Kraków, 3 kwietnia
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Art. 26
Polska polityka gospodarcza winna liczyć się z wybitnie rolniczym charakterem kraju i zmierzać do rozwinięcia przede wszystkim tych gałęzi wytwórczości przemysłowej, które mają związek z rolnictwem. W myśl powyższego założenia, PSL dążyć będzie do tego, by zawierane traktaty handlowe umożliwiały wywóz za granicę przetworów rolnictwa, których produkcja w kraju doszła do ostatecznych rozmiarów. Nadto PSL starać się będzie o wprowadzenie niskich taryf przewozowych na wytwory rolne oraz na surowce i przedmioty potrzebne dla rolnictwa. […]
Art. 29
Stojąc na stanowisku własności prywatnej, PSL uważa, że wpływ państwa na sprawy organizowania, prowadzenia i kierowania przedsiębiorstw winien obejmować nie tylko zwierzchni nadzór nad rozwojem przemysłu, handlu i rolnictwa i przystosowanie tego rozwoju do potrzeb i warunków kraju. Upaństwowienie niektórych gałęzi produkcji jest dopuszczalne wtedy, jeżeli to leży w ogólnym interesie państwa, np. upaństwowienie kolei, fabryk, amunicji itd. W szczególności PSL uznaje za konieczne upaństwowienie gospodarki lasowej. […]
Art. 33
PSL wypowiada się zasadniczo za ośmiogodzinnym dniem roboczym, PSL uznaje jednak, że czas pracy w tych gałęziach produkcji, które są uzależnione od pory roku, pogody itp. naturalnych warunków, winien być dostosowany do tych warunków. Prócz tego w zakładach, będących w posiadaniu samych pracowników, winny być stosowane do pracy właścicieli-pracowników jedynie ograniczenia natury sanitarno-higienicznej.
Art. 34
Uważając załatwienie zatargów między kapitalizmem a pracą w drodze lokautów, strajków zasadniczo za szkodliwe dla produkcji krajowej, PSL uznaje za dodatnie rozwiązywanie takich sporów w drodze pojednawczej i dlatego zmierzać będzie do stworzenia instytucji polubownych i rozjemczych oraz sądów pracy.
Warszawa, 20 listopada
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Wysoki Sejmie!
[...]
Projekt ustawy, który mamy przed sobą, w art. 2 określa bardzo dosadnie i ujmuje w sposób odpowiednio szczegółowy obowiązki, a określa także dane, które powinien mieć oficer, będący ideałem żołnierza, obywatela i oficera. Artykuł en mówi, że „oficer jest żołnierzem i obywatelem, na którym spoczywa szczególny obowiązek bronienia Ojczyzny i gotowości w każdej chwili oddania życia w Jej obronie".
[...] Jeśliby można zgodzić się na twierdzenie, że armia jest okiem narodu, to trzeba się zgodzić i na to, że okiem i sercem armii jest oficer – korpus oficerski. Nie można przeczyć temu, że armia nasza posiada wielką liczbę takich oficerów, nie da się jednak znowu zaprzeczyć, że jest pewna liczba oficerów, którzy do tej kategorii nie należą, dali tego dowody, dowody może zbyt namacalne, bardzo często będące naweti dość przykrymi.
Wiadomą jest rzeczą, że ogromną większość korpusu oficerskiego do tej jeszcze pory stanowią oficerowie, którzy pełnili służbę w armiach obcych. Przenosząc się do armii polskiej, przenieśli oni niezawodnie fachowe wykształcenie i uzdolnienie, przynieśli doświadczenie, które armii polskiej niesłychanie się przydało, lecz, niestety, przynieśli również błędy i wady, które tam nabyli i które na grunt młodej armii polskiej zostały przeszczepione.
Jeśli się poza tym zważy, że służbę w armii obcej przyjmowali niestety najczęściej albo panicze, szukający wrażeń i przygód, albo ludzie, szukający jedynie chleba, nie mający innej idei i innych może interesów, a może i najczęściej przyjmowali i sprawowali tę służbę ludzie narodowo obojętni, to jest całkiem naturalną rzeczą, że potem to wszystko zostało przeniesione na grunt armii polskiej.
[...]
P. minister spraw wojskowych w odpowiedzi swojej na przemówienia niektórych mówców zaznaczył, między innymi, że obecnie niemal jedynym czynnikiem, ściągającym oficerów do armii, albo raczej ludzi kształcących się w tym zawodzie, jest uposażenie, gdyż inne względy prawie że nie istnieją. Trudno odmówić pewnej racji ministrowi spraw wojskowych, trudno jednak zgodzić się w całości na jego rację, bo gdyby do armii wstępował tylko rzemieślnik, który by służył i pracował jedynie clla chleba, a nie byłby opanowany jakąś ideą, to stan oficerski nie byłby taki, jak powinien być, żeby osiągnąć to, czego się żąda od oficera, to znaczy oficer nie byłby tym obywatelem gotowym w każdej chwili umrzeć za Ojczyznę, ale człowiekiem, goniącym za zyskiem, który jedynie dla utrzymania życia i domowego ogniska ten obowiązek sprawuje.
[...]
Należałoby jeszcze zwrócić uwagę na jedno, co już do pewnego stopnia podkreślono, a co jest rzeczą niezwykle wielkiej wagi i musi być przez wojsko respektowane: wojsko jest do obrony kraju, a nie do polityki, politykę powinien prowadzić kto inny. Jeśli wojsko będzie prowadzić politykę, to nie spełni swego zadania, bo polityka będzie robiona źle, a służba będzie robiona jeszcze gorzej. I dlatego bez względu na to, jaka partia starałaby się zaanektować, zagarnąć i w jakimkolwiek kierunku polityką w wojsko wszczepić, wszczepić tę zarazę, którą jest polityka partii, to ci ludzie oddaliby najgorszą przysługę nie tylko wojsku, ale i samemu państwu. {Głos: słusznie).
Warszawa, 28 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Na wstępie uważam za swój obowiązek wnieść przed całą Polską uroczysty i jak najwięcej energiczny protest przeciw zarzutowi, jakoby lud wiejski nie dbał o Ojczyznę i państwo, a miał na oku jedynie siebie i swoje egoistyczne interesy. Za święty obowiązek natomiast uważam stwierdzić, że lud ten wobec państwa, narodu i społeczeństwa obowiązki swoje spełnił w całości i zawsze je spełniać będzie. Toteż podsuwanie mu czynów, których nie popełnił i pobudek, którymi się nie kieruje, musimy uważać jako kalumnię, podłe oszczerstwo, na niczym nieoparte i z jak największym oburzeniem je odeprzeć. (Okrzyki oburzenia).
Imieniem Polskiego Stronnictwa Ludowego dziękuję Wam wszystkim, którzyście tu przybyli, nie żałując ani kosztów, ani trudów.
Przybyliście tu po to, ażeby ujawnić swoją wolę i pokazać swoją siłę. Wolę tę wypowiecie, a siła już jest ujawniona. Siła potrzebna na to, aby nie pozwolić gnębić siebie, aby stanąć w obronie praw, które się nam należą, praw nabytych, których nam nic wydrzeć nie zdoła.
Przybyliście, ażeby postawić tamę zamachom wstecznictwa i slużalstwu maskowanych rzekomych ludu przyjaciół, ażeby ślubować, że nie spoczniecie w walce i w pracy nad ufundowaniem Polski Ludowej i sprawiedliwości, że tępić będziecie wszelką anarchię i warcholstwo, a dążyć do wytworzenia jednolitego frontu ludowego. (Burzliwe długotrwale oklaski).
Przyszliście tu z całej Polski, aby rozumem i solidarnością zamanifestować, czym jesteście.
A z czym stąd macie odejść? Odejść macie z tym, że największym dobrem człowieka jest wolność i prawo. Bronić będziemy i obronimy naszą wolność i nikomu jej naruszyć nie pozwolimy. [...] Obroniliśmy państwo i dzisiaj z dumą możecie wy, jak i każdy Polak, powiedzieć, że jeśli Polska jest wolna, to nie jest to ani jałmużna, ani obcy dar, ale to jest nasza własna zasługa.
Rzeszów, 7 maja
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Ustrój państwowy niestety jest u nas poniewierany, osoby piastujące najwyższe godności, jak Naczelnik Państwa, który kimkolwiek on jest, powinien być otaczany należytą czcią, bywają z niej wyzuwane i traktowani na równi z bandytami i innymi tego rodzaju kategoriami ludzi. To częstokroć zakrawa na anarchię, a anarchia gorsza jest jak najgorszy porządek. Konstytucja nasza - to ściany i dach a wewnątrz pusty.
W teorii jesteśmy wszyscy równorzędnymi obywatelami, w praktyce niestety bywa inaczej. Nie chcę jednakże przez to powiedzieć, jakkolwiek jestem chłopem i wy zebrani nimi jesteście, że w Polsce jest tylko chłop i że chłop tylko może Polską rządzić z pominięciem inteligencji. Ale znowu błędem byłoby powiedzieć, że państwo może być rządzone bez włościan, którzy są tą realną podstawą, na której opiera się państwo, a którzy wedle statystyki stanowią 73 procent ogółu ludności w państwie. Tej olbrzymiej większości praw odbierać ani uszczuplać nie wolno. Wygłoszono kiedyś rozsądne zdania, że najwyższym dobrem każdego państwa jest praworządność. I na tym stanowisku stoi stronnictwo nasze i stać będzie. Jeżeli ktoś mówi, że my was podsycamy do gwałtu, do burzenia prawa, ten kłamie najohydniej.
Nam nie chodzi o własny interes, ale interes ogólny, który z naszym interesem stanowym jest związany. Interes stanowy myśmy z razu odrzucili, a mają go jeszcze na oku sfery arystokratyczne. Jako na olbrzymią większość w państwie, spada na włościan i odpowiedzialność za losy państwa. Ale każdy może tylko tyle ciężaru udźwignąć, na ile stać jego sił.
Ofiara dla państwa nie powinna być nigdy za wielką. Jeśliby ktoś twierdził, że na dzisiejszym kongresie wyciągamy pięść na jaki folwark czy stan, ten się myli. Niechajby ci, którzy po ulicach noszą tablice z oszczerczymi napisami, właściwymi wariatom, weszli do środka, a przekonaliby się, że tak nie jest. Utarło się zdanie, że wszystkiemu złu w Polsce winien chłop. Mnie się zarzuca, że nakupiłem sobie folwarków. Przyrzekłem swego czasu publicznie, że temu, kto mi choćby jeden taki folwark wskaże, podaruję wszystkie. Dotąd jednakże nie zgłosił się nikt, a one przecież na księżycu nie są. […]
Chcecie być obywatelami, chcącymi spełnić obowiązki wobec państwa? (Zebrani: chcemy je spełniać jak najsumienniej!). A zatem nie wolno wobec was stosować środków, jakie się stosuje wobec zwierząt. Nie chcemy nikogo uciemiężać, odbierać mu praw, ale musimy bronić praw własnych, a przeciw wszelkim na nie zamachom musimy stanowczo zaprotestować!
Poznań, 16 maja
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wysoki Sejmie!
Stanowisko naszego Klubu wobec nowego rządu jest tak znane, że za zbędne uważam poświęcić temu chociażby słów kilka. Jeżeli chodzi jednak o stanowisko to z punktu widzenia ogólnego, to chciałbym zaznaczyć, że poprzeć możemy każdy, a więc i ten rząd, rząd taki, który da gwarancje utrzymania siły i powagi państwa, utrzymania jego republikańskiego i ludowego ustroju, ochrony, praw i ustaw, obrony słabych i uciśnionych.
Przeciwko rządowi, znajdującemu się obecnie na ławach, wystąpiły bardzo silnie wszystkie stronnictwa prawicowe. Stanowią one blisko połowę tego Sejmu, a jakby sądzić należało po pewnych głosowaniach, to może nawet potrafią doprowadzić do skutku swoje dzieło i zdobyć większość przeciwną temu rządowi. (P. Rudnicki: Okoń pomoże). Czytałem wszystkie oświadczenia, patrzyłem na te armaty wielkiego kalibru, które skierowano przeciw temu rządowi i wytoczono zaraz przy jego pierwszym wystąpieniu, i zdziwiłem się dlaczego przeciwko wrogowi tak lekceważonemu wytacza się tak ciężkie działa. Wydaje mi się, że jako pierworodny grzech tego rządu - bo innego jeszcze nie zdołał popełnić – było to, że się odważył na krytykę przeszłości. Można by to darować tym, którzy nie popełniali grzechów podobnych, ja jednak panom przypomnę, jeżelibyśmy mieli dotknąć tej samej materii, a więc ujawnienia słabej strony naszego budżetu, to przed tym rządem, przed p. Śliwińskim, czy przed obecnym ministrem skarbu, uczynili to daleko wcześniej ci, którzy to stanowisko ganią. […]
Jeżeli jednakże chodzi o rzecz samą, to chcę stwierdzić to, coście już panowie uznali za słuszne dla siebie, że powiedziano tam tylko prawdę i że prawdę należy mówić bez względu na to czy ona jest miłą lub nie. […]
W expose samym powiedziano, jak się przedstawia stan naszego skarbu. Na dzisiejszym posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej znowu nie w formie obłudnej, nie w formie olśniewającej, nie w formie przykrytej blagą, lecz po prostu przedstawiono faktyczny stan rzeczy w formie rzetelnej.
Czy to jest złe? Ja także dochodzę do tego przekonania, do którego panowie doszli na wiecach, a twierdzę, że jeżeli jest zło, to trzeba sobie to powiedzieć i zacząć naprawę. Najgorszą przysługę sprawie publicznej robi ten, kto zło kryje, albowiem pomaga do tego, żeby zło rosło.
Warszawa, 4 lipca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wysoki Sejmie!
Powierzając Józefowi Piłsudskiemu sprawowanie urzędu Naczelnika Państwa, wyraził Sejm Ustawodawczy w dniu 20 lutego 1919 r., we wstępie do pierwszej konstytucyjnej uchwały państwa polskiego, podziękowanie dla niego za pełne trudu sprawowanie urzędu w służbie dla Ojczyzny W ten sposób jednomyślna uchwała Sejmu Ustawodawczego była wyrazem uznania i wdzięczności dla bojownika o wolność narodową. (Na lewicy posłowie wstają. Długotrwałe oklaski i okrzyki: niech żyje Piłsudski! Precz z Korfantym!).
Od tego czasu upłynęło 3 i 1/2 roku dalszej pracy Naczelnika Państwa wśród najcięższych warunków, która doprowadziła do zakończenia wojny i unormowania stosunków na zewnątrz, jak i na wewnątrz.
Wniosek zgłoszony przez Klub Związku Ludowo-Narodowego, Chrześcijańską Demokrację i Narodowo-Chrześcijańskie Stronnictwo Ludowe jest ukoronowaniem ohydnej kampanii prowadzonej przeciwko Naczelnikowi Państwa przez pewne stronnictwa...
Marszałek (dzwoni): nie wolno wobec klubów używać takich wyrażeń. (Na lewicy wrzawa, bicie w pulpity). Pan Witos: ...które nie cofnęły się przed żadnymi oszczerstwami i obelgami, rzucanymi na głowę państwa. We wniosku tym, skierowanym przeciw pierwszemu Naczelnikowi wyzwolonej Polski widzimy wyraźnie smutny objaw dążności anarchistycznych, które mogą rozsadzić państwo. (Glos na prawicy: państwo to Anusz i Witos). Wyrazić musimy głębokie ubolewanie, że wnioskiem tym, opartym na fałszywych podstawach, obrażono samo państwo w jego przedstawicielu; przez obniżenie autorytetu Naczelnika Państwa obniżono powagę władzy w ogóle wobec własnych obywateli, państwo zaś wobec zagranicy.
Z tych względów oświadczamy się kategorycznie przeciw postawionemu wnioskowi.
(Huczne oklaski na lewicy. P. Dubanowicz: niech żyje demokracja!).
Warszawa, 26 lipca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Los chciał, że zostałem przewodniczącym komisji rolnej w Sejmie Ustawodawczym i pod mym przewodnictwem uchwalono po długich i ciężkich walkach tzw. zasady reformy rolnej. Na podstawie tych zasad przeprowadzoną została następnie ustawa o wykonaniu reformy rolnej, która między innymi miała i tę wielką wadę, że... nie została wykonaną.
Rozsądni ludzie przyznają się i do swych błędów, po to, by je naprawić, toteż i ja zaznaczyć pragnę, że w samej już ustawie znalazły się błędy, ponadto zaś i poza ustawą znalazły się przeszkody, które uniemożliwiły jej wykonanie. Przeszkodą w wykonaniu tej ustawy byli i są w pierwszym rzędzie właściciele ziemscy, których majątki podpadają pod działalność ustawy, przeszkodą dalszą były zestarzałe przepisy, którymi się kierowały nasze sądy, a szczególnie Sąd Najwyższy, który stanął po stronie opornych właścicieli ziemskich, największą zaś przeszkodą były czynniki polityczne, stanowiące niemal połowę Sejmu Ustawodawczego, o które to czynniki oparli się właściciele ziemscy. Nie ma się też co łudzić: pewna część nawet rzekomych zwolenników reformy rolnej była i została w rzeczywistości jej przeciwną. Zaliczam do nich przede wszystkim socjalistów.
Socjaliści głośno oświadczali się za wprowadzeniem ustawy w życie, a w rzeczywistości współpracowali z tymi, którzy chcieli i dążyli do jej unicestwienia. [...]
Mnie zależało i zależy nie na tym, aby mieć ustawę leżącą na półce lub w archiwum, lecz by ona była wykonaną. W rozmyślaniu nad tym, jak tego dokonać, przyszedłem do przekonania, że wspomnianych przeszkód, niestety, nie zdołamy przełamać. Należało je więc usuwać, a przeto zawarcie umowy, dotyczącej zmiany ustawy i sposobu jej wykonania, z tymi, których dotychczas uważało się za przeciwników tej sprawy, miało, moim zdaniem, umożliwić i przyspieszyć jej wykonanie.
[...]
Zasady umowy zawartej między stronnictwami ósemki a nami, są szanownym zebranym znane. Czy prawda? Jeżeli tak, to zwalnia mnie to z obowiązku szczegółowego omawiania układu. Zaznaczam tylko, że gwarantuje on parcelowanie określonej ilości gruntu co roku przez lat 10 po 400 000 morgów, że nie podkopuje on naszej równowagi gospodarczej i nie niszczy produkcji rolnej, co nam poprzednio stale zarzucano. Układ daje dalej ludziom ubogim możność nabycia ziemi, albowiem wprowadza 35-letnią spłatę ceny jej nabycia, wprowadza różnicę ceny między ziemią w środkowej Polsce, a województwami kresowymi na wschodzie i zachodzie na korzyść tychże, bo ceny na ziemię tamtejszą ustalone są znacznie niższe, aniżeli w centrum państwa. Układ ma wreszcie za zadanie utrzymanie w rękach polskich ziem na kresach do Polaków należącej i zasilenie polskim zdrowym elementem tych połaci państwa. Podnoszą się jednak wątpliwości, rozdmuchiwane przez prasę i stronnictwa lewicowe, a także i przez niektóre czynniki z prawicy, a zwłaszcza przez tzw. konserwatystów krakowskich, że układ omawiany nie zostanie dotrzymany.
My układu dotrzymamy; czy inni nas nie oszukają, nie wiemy; może tak, może nie. Ale wiedzcie o tym, że stronnictwo wchodzące w polityce na drogę nikczemną, wydaje samo na siebie wyrok śmierci. Niedotrzymanie układu zwolni nas oczywiście od wszelkich zobowiązań, rozwiązuje nam ręce i wskaże drogę konieczną w przyszłości. Tego się jednak nie spodziewam. Reforma rolna musi być przeprowadzoną.
Tarnów, 11 lipca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Już dawno uznano w świecie jako dogmat nienaruszalny, że podstawą istnienia każdego państwa są dwa kamienie węgielne: skarb i wojsko. Skarb służy temu, by mogło się trzymać państwo i by się dobrze powodziło obywatelom. Wojsko służy i służyć powinno temu, by w razie potrzeby obronić granice Rzeczypospolitej, by również bronić porządku wewnątrz państwa.
Jeżeli idzie o skarb Rzeczypospolitej, to nie można powiedzieć, by on był dobry. Jesteśmy jednak na drodze do poprawy. Obecnie przeżywamy okres przełomowy. Osiągnięte zostało maksimum złego. Znaleźliśmy się już na szczycie i mogę stwierdzić, że już z tego szczytu zaczynamy schodzić. Jest uzasadniona nadzieja, że w niedalekiej przyszłości będzie lepiej. Ale o tym więcej mówić nie będę.
Inna rzecz z armią. Nie chcę wpadać w przesadę. Muszę jednak oświadczyć, że jestem dla niej z całym uznaniem. Jest ona źrenicą narodu i państwa. Nie powiem, że jest doskonała. Muszę powiedzieć, że jest na drodze do doskonałości, ale jest już dobrą. Zgodzą się na to wszyscy, co nie lubią przesady, zgodzą się ci, których ogarnia pycha. Lepiej jest niedoceniać niż przeceniać. Mając możność stykania się z armią w chwilach dla państwa bardzo ciężkich, stwierdziłem, że w chwilach tych wojsko zdało egzamin dobrze.
Armia! Służy ona do tego, aby utrzymać byt i niepodległość, ale i do tego, by utrzymać spokój wewnątrz państwa. Armii zawdzięczamy, że utrzymaliśmy byt, że mamy niepodległość. Jej zawdzięczamy, że państwo się skrystalizowało, skrzepło i wyrobiło sobie należne miejsce w świecie.
Sanok, 15 lipca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Pomówić więc z Wami pragnę, chociaż pobieżnie o sprawie naszej polityki zagranicznej. Każde państwo musi mieć swe zasadnicze cele polityczne, które są niejako testamentem, przekazywanym do wykonywania przez pokolenia pokoleniom. Miała i ma ten testament Rosja od czasów Piotra Wielkiego, który dążyć począł do zdobycia Konstantynopola, tego okna Rosji do Europy Zachodniej i Południowej. Testament ten wykonują dzisiaj nawet burzyciele Rosji carskiej, twórcy bolszewii, Trocki i Lenin. Mają swój cel Niemcy, którym mocarstwa zachodnie obcięły pazury, ale ramion obciąć nie zdołały. Ma swój cel państwowy Francja i Anglia. Wiedzą one do czego dążą i w myśl tego przeprowadzają państwowe swe prace.
Państwo, które nie wie, gdzie ma iść, nie zajdzie nigdzie, skończyć się musi straszliwą katastrofą. Jakżeż ta sprawa przedstawia się u nas? Sami nie jesteśmy tak mocni, byśmy mogli się oprzeć wszystkim naszym wrogom. Fakt ten nakazuje nam szukać przyjaciół i sprzymierzeńców, bądź to wśród tych państw i narodów, z którymi od dawna łączą nas serdeczne węzły pokrewieństwa idei i wspólnych walk o wolność, bądź też wśród tych, które mają te same co my interesy. O wrogach mówić wam nie potrzeba, bo wiecie, kto oni są. Co do naszych przyjaciół, to na pierwszym miejscu wymienić należy Francję, złączoną z nami najlepszymi sympatiami serc i umysłów. Wiecie, że zawarliśmy z nią przymierze, oparte na wspólności interesów, podobnie jak z Rumunią. Wiemy o pewnej wspólności interesów, łączącej nas z państwami bałtyckimi, dlatego też i z nimi staramy się uzgodnić naszą linię polityki zagranicznej. Podstawą naszej polityki zagranicznej jest uświadomienie sobie dokładne i stanowcze faktu, iż nie dążymy do żadnych zaborów, mamy bowiem dość ziemi dla wszystkich w Ojczyźnie.
Pilnować jej jednakże musimy bacznie i nieustępliwie na jej granicach i kresach. Pamiętać bowiem musimy zawsze, że tak Niemcy, jak i Rosja mogą się dźwignąć ze stanu obecnego i pomyśleć o odwecie.
Tarnów, 17 lipca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Ruchy strajkowe, wywołane trudnym położeniem robotnika, przebiegają przez państwa i społeczeństwa Europy i potęgują jeszcze więcej niepewność położenia. Nic więc dziwnego, że skutkiem wspomnianych przemian i stosunków ogarnia całe społeczeństwa psychoza zbiorowa, niepozwalająca im często na spokojną pracę i trzeźwą ocenę dokonywających się wydarzeń. (Glos na lewicy: lekarzu, lecz się sam).
Podobnie jest też i u nas. Nasz organizm państwowy i społeczny znajduje się w ostrej fazie likwidacji prób i sposobów rządzenia państwem. Stan zaś obecny jest w znacznej mierze wynikiem politycznego i wojskowego położenia międzynarodowego naszego państwa, szczególnie w pierwszym jego okresie. Stan ten jest ciężki, nie jest bynajmniej jednak beznadziejny. Zmienić go może i musi zgodna, zbiorowa i wytrwała praca, wysiłek i ofiary, które są konieczne, a do których nie zawsze okazują się zdolni nawet ci, których państwo obdarzyło sowicie. (Potakiwania na lewicy). W znacznej mierze przyczyną dzisiejszego stanu rzeczy w państwie było życie na kredyt i unikanie nakładania na społeczeństwo uzasadnionych i koniecznych ciężarów. Pod adresem państwa stawiano coraz to dalej sięgające wymagania, którym ono w tych warunkach nie było w stanie sprostać. [...]
Nie mogę również pominąć milczeniem wzrostu nienawiści i walk partyjnych, co utrudnia, a często nawet uniemożliwia współpracę nie tylko na polu politycznym, ale także społecznym i gospodarczym. Ten stan zapalny nie tylko nie ustępuje, ale przeciwnie, stale się wzmaga. Na tym też tle ogólnym ujawniają się dopiero należycie olbrzymie trudności, jakie stale napotyka praca rządu Rzeczypospolitej. Nie może więc ona wydawać zawsze zadawalających zupełnie wyników. Musi często chromać, a nawet kończyć się niepowodzeniem.
Warszawa, 9 października
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Już sam wygląd dzisiejszego zebrania wskazuje, czym jest Polska. W Polsce, obok Polaków, mieszka 30 proc. obcych narodowości i z tym faktem liczyć się należy. Mają one, jak każdy w państwie obywatel, różne prawa, lecz nie zawsze cechuje ich równość obowiązków, do czego trzeba ich wdrażać drogą ścisłego przestrzegania prawa.
Polska jest państwem leżącym między Niemcami a Rosją, o których wiemy, że zbytnią życzliwością nie grzeszą. Nie wiemy, kiedy zabłysnąć może miecz, lecz wiemy, że to może przyjść prędzej wtedy, gdy wewnątrz państwa obywatele staczać będą z sobą nieustanną, a bardzo często bezcelową i nierozumną walkę. Wszystkie państwa na świecie starają się o to, by były bezpieczne, by to bezpieczeństwo było zupełne, bo tylko wtedy obywatele spokojnie pracować mogą. By zabezpieczyć państwo, potrzeba siły, bo ona daje ochronę i ona stwarza solidarność.
Prawo bez siły jest abstrakcją. [...] Musimy wytworzyć w kraju taką siłę obronną, która by dawała gwarancję, że państwa naszego nikt nie uszczupli i że ono ostanie się całym i rość będzie w znaczenie na arenie międzynarodowej, gdzie często decyduje się o losach państw z nimi lub bez nich, zależnie od ich siły. Lecz, by tego ogromu pracy dokonać, trzeba, by stosunki wewnętrzne były zdrowe, gdyż chory organizm na siłę nigdy zdobyć się nie może. Przechodząc do stosunków wewnętrznych, mógłbym zrobić pewne porównanie. Są ludzie, którzy, gdy się pali cała wieś, a ich chat płomień nie ogarnia, uważają to za szczęście, są też inni, których nieszczęście ogółu głęboko dotyka.
Tak też dzieje się i w polityce. Jednym do szczęścia wystarcza interes osobisty, zaszczyty, ich świetna kariera, inni uważają, że aczkolwiek i te wartości doczesne są dobre, to lepszym jednak jest szczęście ogółu, które ściśle wiąże się ze szczęściem państwa, czyli że jedni, mówiąc prościej - myślą więcej o sobie, drudzy mają na względzie przede wszystkim interes państwa. Są i tacy, którzy wbrew logice, doświadczeniu i interesowi państwa głoszą, że rozbijanie, kłamstwo i demagogia są dla państwa dobrodziejstwem, są jednak i inni, którzy uważają że zgoda, współdziałanie, sumienie, czystość charakteru są czynnikami budującymi państwo. Jeśli o państwo chodzić nam powinno i musi, to prócz ochronnych sojuszów potrzeba wytworzyć własną siłę, nie potencjalną, lecz żywą i twórczą, bo tylko taka może dać państwu bezpieczeństwo a obywatelom spokój [...].
Jeśli społeczeństwo będzie silne, państwo trwać będzie wieki, gdy nie będzie spoistości, państwo zacznie się rozsypywać i zginie, choć pozostaną ludzie, lecz ludzie z piętnem niewolnictwa na czole, a każdy z Was wie, że los niewolnika jest straszny.
Cieszanów, 7 września
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wysoka Izbo!
Zmiana ustroju rolnego w Polsce jest zagadnieniem natury państwowej, natury narodowej i socjalnej, i to zagadnieniem coraz bardziej palącym. Musi też ono być jak najprędzej załatwione. Zagadnienie to, wbrew temu, co tu twierdzono, rozwiązało już wiele państw w Europie, a nawet w naszym sąsiedztwie, chociaż tam była mniejsza potrzeba reformy rolnej. Jeżeli chodzi o przykłady, to daleko szukać ich nie potrzeba. Pomijam przykład Rosji, aczkolwiek nie mogę pominąć faktu, który tam zaistniał i nie mogę pominąć tego, że Rosja znajduje się w najbliższym sąsiedztwie Polski. Nie da się zrobić takiego przedziału, by wiadomości stamtąd nie przyszły i nie da się nakazać nikomu, ażeby jego myśl nie szła tam, gdzie ma korzyści, których tu nie znajduje. Ludzie są ludźmi i ludźmi pozostaną.
[...]
Jeżeli to zrobiono w państwach, takich jak Czechosłowacja, jeżeli to zrobiono tam, gdzie nie było gwałtownej potrzeby, jest więc naturalną rzeczą, że przede wszystkim powinno to być zrobione w Polsce we własnym jej interesie. Polska może istnieć i rozwijać się jak państwa nowożytne, wzmacniając wszystkie żywotne siły narodu. Musi powołać do spełnienia tych obowiązków milionowe rzesze ludowe, ale musi dać im możność spełnienia tych obowiązków.
Obszary dworskie, według naszego poglądu, są w Polsce nie tylko przeżytkiem, ale dla włościaństwa są także symbolem ucisku i długiej społecznej niewoli. (Oklaski na lewicy). Obszary dworskie, tak jak one dziś istnieją, są wielką zaporą do uporządkowania stosunków w Polsce w ogóle, a w szczególności do uporządkowania stosunków politycznych. Zdaje się, że gdy Polsce przyjdzie wybierać pomiędzy uporządkowaniem tych stosunków a całością obszarów dworskich, to Polska nawet mało rozsądna musiałaby wybrać to pierwsze, a więc uporządkowanie tych stosunków, a nie całość obszarów dworskich.
Warszawa, 25 czerwca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Historia ma jednak swoje prawa, a sprawiedliwość często niespodziewanie przychodzi. Ona też zarządziła zapewne, że w czasie, gdy w Polsce zaczęła świtać wolność państwowa i narodowa – gdy zanosiło się na to, że chłopi mieli zrzucić z siebie resztki krępujących ich kajdan niewoli politycznej i społecznej i stać się równymi wszystkimi Polski odrodzonej obywatelami – znalazł się człowiek, który głęboko odczuł i pojął życie chłopa, który obwieścił światu całemu, że on jest, że on żyje i żyć będzie.
Tym człowiekiem jest ten, którego imię jest dziś na ustach wszystkich, jest nim Władysław Reymont. W wielkim dziele odmalował on w naturalnych zupełnie barwach głębiny życia wsi polskiej. Z mistrzostwem właściwym sobie przelał to na papier, przeniósł do wielkiej i mądrej księgi. Pisząc tę księgę nie wchodził w świat teorii i marzeń, nie szukał geniuszów i idealistów, często nienaturalnych, nie malował urojonych bohaterów, odtworzył życie wsi tak, jak je widział.
Polska posiada wielu sławnych powieściopisarzy, historyków, poetów, którzy opiewali bohaterskie czyny ludzi niemal jednej, bo szlacheckiej warstwy, rządzącej długie wieki Polską. Mimo licznych i szlachetnych porywów jednostek, Polska nie zdobyła się na to, by chłopa zrobić obywatelem i jako taki nie znalazł on należytego mu miejsca u pisarzy ani u poetów.
[...]
Bohater Reymonta – Boryna nie stanowi jakiegoś nadzwyczajnego typu. Zwykły to kmieć wiejski, harujący na swojej roli, powiększający swoją fortunę kosztem własnego szczęścia i swojej rodziny; posiada wiele zalet, ma też i wiele błędów, przy tym wszystkim kocha nade wszystko po swojemu tę ziemię, na której pracuje i gotów w jej obronie poświęcić wszystko, nawet życie.
Liczba, pracowitość, wytrwałość i zdrowie, stworzyły ze stanu chłopskiego tę silną podstawę, bez której się państwo pomyśleć nie da. W chłopie żyje i odradza się Naród, z niego czerpie swoją siłę państwo, on jest czynnikiem porządku i spokoju. [...]
Takich wartości nie wolno chować pod korcem, one powinny i muszą być odpowiednio ocenione i zużytkowane. Wiemy, że powieść Reymonta zrobiła już bardzo wiele pod tym względem, wiemy, że przez nią uczynił on olbrzymią przysługę tak Polsce, jak i polskiemu ludowi. Toteż poczuwając się do obowiązku wdzięczności lud polski ze wszystkich okolic naszego kraju przybył tu w dziesiątkach tysięcy, ażeby Ci Panie złożyć hołd należny.
Wierzchosławice, 15 sierpnia
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Patrząc na dzisiejsze stosunki w Polsce, z ust każdego wyrywa się skarga i pytanie: „Co będzie dalej?”. Odpowiedź: „Będzie jeszcze gorzej″. Trzeba więc czynu, trzeba naprawy od podstaw aż do szczytu. Mówią, że Sejm zły, lecz nie że w społeczeństwie anarchia. Na dzikim drzewie rosną kiepskie owoce. Jesteśmy pokoleniem, które dzisiaj przeżywa doniosłe wypadki. Jeden moment decyduje o przyszłości narodu na całe wieki. Wojna wsączyła w nasze dusze jad, który zatruwa całe nasze społeczeństwo od sfer najniższych aż do najwyższych.
Społeczeństwo ma dzisiaj równe prawa, lecz też jednakową odpowiedzialność. Największą klęską w dobie dzisiejszej jest to, że nie jesteśmy zdolni stworzyć z większości rządu, a tam, gdzie tego nie ma, jest anarchia. Państwa zachodnie, jak Anglia i Francja, zyskały przy wyborach większość, kroczą ku coraz to lepszej naprawie. Musi u nas nastąpić wewnątrz konsolidacja, bo inaczej grozi nam rozstrój i upadek. Na terenie polityki zagranicznej ponosimy same klęski. Mówimy o samowystarczalności, lecz Polska nie jest tym mocarzem, aby od wszystkich odwrócić się plecami. Chcemy układów z innymi państwami, a sami robimy w Sejmie awantury, na które patrzą posłowie ościennych państw. Chcemy pożyczki zagranicznej, lecz tej nie dostaniemy, jeżeli nasze niedołęstwo, próżniactwo i warcholstwo nie zniknie. Musimy się ratować, musimy wyrwać ten jad z dusz naszych, gdyż inaczej czeka nas straszny upadek.
Dzisiaj grozi nam wielkie niebezpieczeństwo. Sąsiedzi dążą do wywołania u nas anarchii wewnątrz i osłabienia wpływów politycznych zewnątrz. Bezrobocie objęło tysiące robotników, którzy domagają się zapomóg i urządzają z namowy nieprzyjaciół manifestacje. Wojna zabrała połowę naszego mienia, więc musimy się zgodzić, albo dorobić tego, czego brakuje, a nie to jeszcze zjeść, co posiadamy.
Za granicę mało wywozimy, a do tego prowadzimy wojnę celną z Niemcami, którzy dla nas są wrogiem mądrym, konsekwentnym i wytrzymałym. Polska jest krajem rolniczym. Prowadzimy dzisiaj taką politykę, że rolnik chodzi w łapciach i orze sochą (Kresy), kupiec zamyka sklep, a fabrykant fabrykę. Biurokracja, miliony ludzi utrzymywanych przez pusty skarb. Mamy armię, której nie możemy uszczuplić. Cóż może nas uratować? Może król? Może bolszewizm? – Ani pierwsze, ani drugie. Król to kamaryla, bolszewizm to anarchia, to koniec Polski i hańba historii.
[...] Dążyć musimy do rządów parlamentarnych. Rozszerzyć władzę prezydenta, który może rozwiązać Sejm. Zmniejszyć o połowę posłów. Wybierać takich posłów, którzy są znani z pracy dla dobra ludu, a nie tych, którzy mają pobierać tylko diety i wyprawiać krzyki w Sejmie. Zwalczać stronnictwa, które sieją rozstrój w społeczeństwie, niszczą wiarę, rozbijają lud i Polskę. My chcemy, by Polska nie była frazesem, lecz oparta o wszystkie stany, których myślą jest dobro ludu. My chcemy Polski silnej, bogatej i rozumnej. Do tego nie dojdziemy rewoltą, nienawiścią, lecz silnym dążeniem do poprawy.
Koźmin, 28 lutego
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wiem, że parlamentaryzm polski nie spełnia swoich zadań i nie zasługuje na wdzięczność ludu. Obrona jego nie jest popularną nawet może w tym Szanownym Zebraniu, jednak doznał on już porażki i kompromitacji. Parlamentaryzm mógłby spełniać swe zadania, gdyby zdolny był do utworzenia silnej i trwałej większości. Jeżeli mówię o parlamentaryzmie i jego obronie, to nie mam zamiaru bronić ludzi, którzy w Sejmie siedzą. Uważam natomiast za swój obowiązek bronić zasad i istoty parlamentaryzmu. Kampania przeprowadzana przeciw Sejmowi nie jest wcale nową; zarzucało mu się od początku istnienia jego chłopskość, choć takim nigdy nie był. Robiło się to dawniej, robi się także i teraz. Rozum państwowy nakazywał jednak, i nakazuje, Sejm pozostawić, usunąć tylko to, co jest niewłaściwe.
Kraków, 28 listopada
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Droga rewolucyjna wskazaną jest może dla dokonania przewrotów socjalnych, ale nigdy politycznych. Przewrót nie zrealizował bynajmniej tego, co było jego hasłem. Natomiast z tego krwawego bigosu wychodzą na czoło życia państwowego ci, których historia i wypadki odsunęły od życia politycznego w Polsce, a których dziś widzimy znowu na widowni.
To nie są rzeczy bez przykrych następstw. Widzimy bowiem, iż dzisiaj nie ci od dołu są pierwszymi, lecz na wierzch wychodzą ci, którzy się sami uważali za pogrzebanych. Celem i wynikiem przewrotu miała być sanacja moralna i gospodarcza. Szczegółowej analizy obecnych stosunków nie będę przeprowadzał, albowiem na wyniki ostateczne trzeba jeszcze cierpliwie czekać kilka miesięcy.
O sanacji moralnej mowy być nie może. Ci bowiem, którzy widzą niszczenie administracji, stosunki w urzędach, w wojsku, dośpiewają sobie wszystko sami. Łamanie i deptanie prawa może chwilowo dać pewne sukcesy, ostatecznie jednak musi się zemścić na sprawcach i na tych, którzy się temu biernie przypatrują. Że prawo jest deptane, niszczone, w dalszym ciągu, że gwałtów dokonuje się dalej, o tym przekonywać nie potrzebuję.
Kraków, 28 listopada
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Art. 1.
Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast” jest polityczną organizacją ludu polskiego, w pierwszym rzędzie rolników polskich. Skupia ono pod swym sztandarem włościan i innych fizycznie czy umysłowo pracujących obywateli, uznających program PSL „Piast”, który przez obronę rolnictwa, jego rozwój, podniesienie polityczne, oświatowe i gospodarcze rolników jako najliczniejszej w państwie warstwy ludności, przez zdobycie należnego mu stanowiska w organizacji państwowej i społecznej – dąży do najpewniejszego utrwalenia politycznej i gospodarczej niezawisłości Rzeczypospolitej Polskiej.
Art. 2.
PSL „Piast” stoi niezachwianie przy ustroju republikańskim przez konstytucję ustalonym.
Państwo nowożytne, zwłaszcza znajdujące się w tym położeniu geograficznym i politycznym co Polska, może być pewne swej niepodległości i swego bezpieczeństwa wtedy tylko, jeśli ogół obywateli będzie nad ich utrwaleniem współpracował i poczuwał się do odpowiedzialności za nie. Wobec tego PSL „Piast” będzie bronić nieugięcie ustroju demokratyczno-parlamentarnego, uważając równocześnie, iż tylko ten ustrój zapewni ludowi wiejskiemu należyte wpływy na losy państwa i obronę żywotnych interesów wsi.
Kraków, 29 listopada
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Oczywiście do stronnictw, które są tępione, należy także i stronnictwo Piast w tej chwili. Dlaczego – nie wiem. [...] Jeśli stronnictwo, stawiające interesy państwowe wyżej od interesu partyjnego i wszystkich innych, znalazło się na indeksie, to śmiem się zapytać, kto się na indeksie nie znajdzie? Śmiem zapytać, co jest patriotyzmem, a co działaniem szkodliwym, co jest cnotą, a co jest występkiem, co zasługuje na nagrodę, a co na karę, bo w tej chwili panuje kompletne pomieszczanie pojęć. [...]
Zwolenników stronnictwa ściga się na każdym kroku, ściga się przez policję, ściga się przez organa innych władz. Sypią się konfiskaty na nasze pisma. Pytam się, za co konfiskaty, dlaczego te konfiskaty? Mam przed sobą numer skonfiskowanego pisma i mam przed sobą artykuł, którego treść, przynajmniej częściowo, mogę panom zakomunikować. Skonfiskowano zdanie, w którym między innymi się mówi, że marnuje się siły na walkę z własnym społeczeństwem, zamiast je konsolidować do walki z wrogiem. Więc tego nie wolno powiedzieć. (P. Michalak: naturalnie, nie wolno prawdy mówić). I wtenczas, kiedy za tę zbrodnię następuje konfiskata, i to dosyć późno, bo pismo się rozeszło i wyłapuje dopiero na rozkaz Warszawy, przychodzi specjalne polecenie z Prezydium Rady Ministrów, które żąda od dotyczącej władzy, ażeby na pismo to nałożyła największy wymiar kary. Oczywiście, to się dzieje. Dlaczego dziać się nie może? Kto ma władzę, może rządzić. Zachodzi jednak bardzo duże pytanie, czy ten, kto ma siłę, musi używać brutalnej przemocy i czy brutalna przemoc jest rzeczą pożyteczną dla polityki nawet kogoś mocnego. (P. Nowak: to był rewanż za Kuriera Porannego). Przynajmniej jest wyjaśnienie. Ale należałoby szukać tych win. Więc co? Jaka jest wina stronnictwa, bo w Polsce wolnej, w Polsce niepodległej powinniśmy wiedzieć, za co się kogo karze, i to powinniśmy mieć wytłumaczone.
[...]
Na tym jeszcze nie koniec. Konfiskuje się pisma nasze i w Warszawie, ale konfiskuje się i ludzi. Pomijam już to, że gdzie się tylko może - wyrzuca się każdego z urzędu, jeśli go czuć choćby cośkolwiek Piastowcem. Ci są bowiem poza prawem.
Warszawa, 26 stycznia
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
O stronie gospodarczej świadczy najwymowniej – nawet cyfr nie trzeba przytaczać – z dnia na dzień wzrastająca drożyzna, nędza i niedostatek na wsi, coraz większy, taka sama nędza i taki sam niedostatek w mieście. Nie wszystko złoto, co się świeci. Jeżeli wydaje się, że np. urzędnikom dziś dobrze się powodzi, bo dostali 10%, to jest złuda. Urzędnikom powodzi się gorzej, kolejarzom powodzi się gorzej, robotnikom powodzi się gorzej, a wszyscy razem pytają, co to będzie jeszcze później. Ja należałem do tych pechowców, który śmiał swego czasu powiedzieć, że będzie jeszcze gorzej. Panowie wtenczas odpowiadaliście krzykami i napaściami, choć pod wielu względami było znacznie lepiej aniżeli teraz.
Jeżeli przyjrzymy się trochę drogom dzisiejszym, które zastępowane są jeziorami albo błociskiem, jeżeli spojrzymy na resztę obiektów melioracyjnych i regulacyjnych, na resztę, bo co było, to poszło z wodą, bo to nikogo nie obchodzi; jeżeli policzymy egzekucje, masowe sprzedaże narzędzi i inwentarzy, nie dworskich, te się bowiem szanuje, ale włościańskich, chłopskich, jeżeli dziś zbytkiem jest kupienie sobie za parę złotych koszuli czy innej części ubrania, to nie ma co mówić o tym, że się lepiej powodzi, ale trzeba sobie powiedzieć, że my spadamy.
Warszawa, 26 stycznia
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Wysoki Kongresie!
[...]
Demobilizacja społeczeństwa. Każdy kto ma możność porównania siły i stanu posiadania polskiego w ogóle, a w szczególności na kresach wschodnich, w pierwszych latach niepodległości, z tym co jest obecnie, stwierdzić musi, że cofamy się coraz więcej i to cofamy się zupełnie dobrowolnie. Jakież są powody? Kierunek polityki i brak ludzi. Inteligencja urzędnicza, która tam zawsze przeważała, która pracowała b. wiele i dawała inicjatywę, sterroryzowana, usunęła się od wszelkiej pracy, albo też przeszła do obozu sanacyjnego, by tym sposobem ratować swoje urzędowe stanowisko, a także i pobory.
Resztę społeczeństwa ogarnęła niechęć, apatia i szkodliwy nad wyraz brak wiary w przyszłość.
Stan wytworzony to demobilizacja moralna społeczeństwa, niezwykle dla państwa niebezpieczna. Państwem rządzić winna wola społeczeństwa. W tym stanie rzeczy trudną jest do zrozumienia polityka i taktyka rządu, który często widocznie zapomina, że państwo istnieć i rozwijać się może nie tylko wówczas, gdy ma ziemię i ludność na niej żyjącą, lecz przede wszystkim wtedy, gdy ludność ta uważa państwo za swoją wspólną własność, a do niego przywiązana gotowa jest do wszelkich ofiar i poświęceń.
Jeżeli konstytucja postanawia, że władza zwierzchnia w państwie należy do narodu, jeżeli następnie określa w jaki sposób naród ma tę władzę wykonywać, to wniosek całkiem prosty, że państwem, będącym własnością wspólną, rządzić powinna zbiorowa wola społeczeństwa. Ma ona się uprawnić w Sejmie wybranym przez całą ludność państwa. Sejmu jako trybuny ludu bronić musimy. Inaczej być nie może w państwie konstytucyjnym i na zasadach demokratycznych opartym.
I aczkolwiek prawdą jest, że Sejm w Polsce odrodzonej nie spełnił w całości swojego zadania i nie zadowolił społeczeństwa, to ma on przecież w historii swojej momenty wielkiej miary, które go wyżej stawiają od Sejmów w dawnej Polsce, a do pewnego stopnia rozgrzeszają.
Poznań, 8 lipca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Zjechaliśmy się tu, by pokazać, że jesteśmy i pozostaniemy, że nie damy się zgnębić nikomu, żeby się lepiej poznać i naradzić co do celów naszych i dróg do nich wiodących. Jako prawi gospodarze kraju, chcemy się przyglądnąć gospodarce obecnych włodarzy, którzy są za nią odpowiedzialni. Chcemy wypowiedzieć o niej swój sąd.
[...]
Uroczysta deklaracja naszej konstytucji, uczyniona w imię Boże, zaprzysiężona, mówi najwyraźniej o wiekuistych podstawach „prawa i wolności"; zapewnia obywatelom równość i poszanowanie prawa. Czy ta zaprzysiężona deklaracja stała się ciałem? Według Konstytucji władza należy do Narodu, nie do wybranych, nie do takiej czy innej partii, nie do jakiegoś związku, ale do Narodu. Chłop ma pretensje do tej władzy, bo jest częścią narodu, i to tą częścią najtrwalszą, najstalszą, bez której naród nie istniałby. W Polsce rozbija się wieś i włościaństwo; rozbija się polityczną siłę zorganizowaną; wprowadza się metody i drogi gospodarcze, które wieś niszczą, a przede wszystkim uzależniają. W jakim celu? Biedak, rozbity, zdezorientowany, staje się kandydatem na żebraka; jeżeli niszczy się wolego obywatela, wychowuje się niewolnika.
[...]
Przyszłość Polski nie może być oparta o zażydzone miasta, podminowane socjalizmem, wstępem do komunizmu. Nie wystarczy na to całe morze idealizmu i dobrej woli nawet grup inteligenckich; mieszczaństwa polskiego w Polsce prawie nie mamy. Podstawą przyszłości może być tylko wieś, tylko polskie włościaństwo. Stąd też ziemia dworska na całym obszarze państwa, a w pierwszym rzędzie na wschodzie i zachodzie, bez względu na to, czy ona pozostaje w ręku szlachcica polskiego, Niemca, Moskala, czy Żyda – musi przejść w ręce chłopa polskiego. Żadne sentymenty nie mogą tu być przeszkodą, a obecnie wytworzony stan, będący zaprzeczeniem tej zasady, musi ulec gruntownej zmianie.
Chłop też musi Polskę uznać za swoją własność, musi ja pokochać, a stać się to może tylko wtenczas, gdy będzie miał zapewniony należny udział w życiu państwowym; gdy bez przeszkód będzie mógł korzystać z praw ustawą mu zastrzeżonych; gdy będzie widział, że jest wszędzie i zawsze na równi z innymi traktowany; gdy bronił jej będzie jako swojej własności.
Granic Polski nikt nie naruszy wówczas, gdy ziemia będzie należeć do chłopa, gdy będzie hart i zdecydowana wola narodu, pokój zaś wewnętrzny i potęga państwa będzie zapewniona, gdy chłop będzie świadomy, zamożny i zadowolony.
Wierzchosławice, 10 czerwca
Wincenty Witos, Przemówienia, oprac. Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007.
Zasłanianie się przez rząd frazesem o niemożności współpracy z Sejmem, nie zwalnia rządu od wyłącznej odpowiedzialności za stan przesilenia państwowego oraz za katastrofę, jaką przeżywają masy pracujące na wsi i w mieście. Sejm był i jest gotów zawsze współpracować z rządem, który stać będzie na gruncie prawa i Konstytucji. Rząd, który na tym gruncie stać nie chce czy nie może, winien ustąpić. […]
Życie gospodarcze wymaga panowania prawa, pokoju i ładu, istotę zaś rządów pomajowych stanowi bezprawie, niepokój i chaos.
Stan faktycznej dyktatury Józefa Piłsudskiego przy utrzymywaniu pozorów parlamentu, stan sprzeczny sam w sobie, bez katastrofy dla państwa utrzymać się dłużej nie da. […]
Znane już oświadczenie Józefa Piłsudskiego, że „nie dawał pracować wszystkim trzem Sejmom w Polsce”, napełnić muszą uczuciem przerażenia i troski o los państwa każdego obywatela, bez względu na jego przekonania i ocenę roli parlamentaryzmu polskiego w państwie polskim. Z żalem stwierdzamy, że do akcji udaremniania za wszelką cenę prac Sejmu i Senatu przyłączyła się głowa państwa.
Wobec powyższego żądamy:
1. Ustąpienia rządów dyktatury Józefa Piłsudskiego.
2. Utworzenia konstytucyjnego rządu, opartego o zaufanie społeczeństwa, rządu, który by wraz z parlamentem podjął walkę z klęską gospodarczą i nędzą ludności pracującej wsi i miast.
Warszawa, 20 czerwca
Polska w latach 1918–1939. Wybór tekstów źródłowych do nauczania historii, red. Wojciech Wrzesiński, oprac. Krzysztof Kawalec, Leonard Smołka, Włodzimierz Suleja, Warszawa 1986.
Zbliżające się wybory mają dla nas znaczenie bardzo ważne. Chodzi bowiem o zmianę naszego państwowego ustroju (o zmianę konstytucji). Mamy do wyboru… Z jednej strony zblokowane szeregi chłopów-robotników i część inteligencji pracującej, czyli lewicę z listą Nr 7, a po drugiej stronie tak zwany BBWR, który w większości swojej jest złożony z ludzi niegodziwych, spryciarzy i zaprzańców, którzy idą wszędzie tam, gdzie widzą dla siebie dobre żerowisko. A zatem wybór bardzo prosty i łatwy.
We własne siły wierzyć musimy, tem bardziej, że sił tych mamy pod dostatkiem. Zbliżające się wybory do sejmu i senatu wygrać musimy, bo w razie przeciwnym przyszłe pokolenia będą nasze prochy przeklinać, jako prochy zdrajców sprawy chłopskiej… Zdrajców Polski Ludowej.
Niech więc żyje zjednoczenie ludzi pracy!
Niech żyje lista Nr 7
W dniu wyborów 16-go i 23-go listopada wszyscy światli, uczciwi i szanujący swą godność chłopi oddadzą swe głosy na listę Nr 7 i ja Was, Szanowni Obywatele, do tego wzywam. Cześć!
Kombornia, wieś na Podkarpaciu, 5 listopada
Pisma ulotne stronnictw ludowych w Polsce 1895–1939, zebrali i opracowali Stanisław Kowalczyk, Aleksander Łuczak, Kraków 1971.